Lanckorona to małe miasteczko w Małopolsce niedaleko Kalwarii Zebrzydowskiej, zaskakujące swymi walorami przyrodniczymi oraz niespotykaną urbanistyką.
Lanckoronę odwiedziłam podczas weekendu majowego, niestety ze względu na brak czasu nie mogłam sobie pozwolić na dłuższy wypoczynek, jedynie tylko na popołudnie obcowania z pięknem tej niezwykłej miejscowości. Łatwo się tam dostać, ponieważ z Krakowa odjeżdża wiele prywatnych busów, a podróż trwa tylko 30 min. Uciążliwe mogą być 3 km, które trzeba przemaszerować z przystanku na ryneczek do centrum.
Zbliżając się do rynku pojawia się kościółek przycmentarny z XIX wieku w stylu neogotyckim, zbudowany z materiału pochodzącego z zamku lanckorońskiego. Wewnątrz znajdują się organy z dekoracją wczesnobarokową i rokokową oraz barokowy krucyfiks, a także obraz św. Antoniego Padewskiego w ramie malowanej około 1700 roku. Idąc dalej w górę, wzdłuż drogi wyrastać zaczynają drewniane domki, w których mieszkańcy wiodą spokojne, sielskie życie. Wchodząc do miasteczka ma się wrażenie, że czas się zatrzymał, brak tu zgiełku, krzyku, tłoku, co więcej lanckoranianie są bardzo uprzejmi dla turystów, oraz zawsze służą radą i pomocą. Mało jest takich miasteczek w Polsce jak Lanckorona, gdzie zachował się w nienaruszonym stanie układ urbanistyczny wraz ze starymi, drewnianymi zabudowami. Zadziwia jedyny w swoim rodzaju rynek, przestronny, ale co najważniejsze o niespotykanym pochyłym położeniu. Stylowe latarnie, ławeczki oraz przylegające nań klomby róż zachęcają przyjezdnych do odpoczynku na łonie natury. Rynek z każdej strony otulony jest drewnianymi chatkami z wysokimi dachami i pogródką wiodącą do wejścia. Stare chałupy są odnowione i niektóre z nich wymalowane, a na wielu, często tych XIX wiecznych odnajdujemy znaczek „Zabytek kultury”. Na jednym z rogów rynku znajduje się najstarszy dom w miasteczku, dziś pełniący rolę Izby Regionalnej, a zarazem siedziby Towarzystwa Przyjaciół Lanckorony. W muzeum możemy poznać koleje losu, jakie spotkały Lanckoronę, podziwiać zabytki archeologiczne z wykopalisk na terenach zamku oraz eksponaty przedstawiające życie codzienne mieszkańców. Moją uwagę przykuły przedmioty i narzędzia rolnicze, zapomniane już cepy, sierpy oraz kamienie do mielenia mąki.
Wokół góry wije się wiele alejek, które wprowadzają romantyczny i nostalgiczny nastrój, stąd też wzięły się ich nazwy: Aleja Zakochanych,Aleja Cichych Szeptów,Na Moczary,Do Dawnego Kamieniołomu i Dawny Trakt Królewski. Z góry Lanckorony mamy przestronne widoki na pobliskie okolice, Kalwarię Zebrzydowską, klasztor na Bielanach, Kraków (przy dobrej pogodzie widoczny jest Kopiec Kościuszki), a co najważniejsze wśród wzniesień ujrzeć możemy Babią Górę. Warto wybrać się na wzgórze zamkowe, gdzie znajdują się ruiny czternastowiecznego zamku, który niestety popadł w ruinę przez ostatnie stulecia. Został ufundowany przez Kazimierza Wielkiego, wzniesiony na planie prostokątnym z cylindryczną wieżą w stylu gotyckim. Tutaj z powodzeniem bronili się konfederaci barscy, a zamku nie zdobyło nawet 1800 rosyjskich żołnierzy. Wokół wzgórza widoczne są jeszcze zarysy dawnej fosy. Północna część góry Lanckorońskej wraz z zamkiem wchodzi w skład kompleksu kalwaryjskiego, który został wpisany na światową listę UNESCO. Należy wspomnieć również o parafialnym kościółku p.w. św. Jana Chrzciciela z XIV w. do którego możemy dotrzeć dróżką biegnącą ze wzgórza zamkowego. Jest to murowana świątynia orientowana z pozostałościami gotyckich murów z charakterystycznymi przyporami. Obecny kształt zawdzięczamy XIX wiecznej przebudowie, najwyższa część wieży i jej hełm pochodzą zaś z II połowy XIX w. Wyposażenie wnętrz kościoła pochodzi z różnych epok: ołtarz główny z późnego renesansu, chrzcielnica oraz obraz Chrzest Chrystusa z baroku, natomiast ołtarz boczny w stylu rocaille.
Do odwiedzenia miasta zachęcają nie tylko ciekawe zabytki, lecz również imprezy organizowane przez mieszkańców. Co roku w grudniu odbywa się tutaj jarmark, jednak nie jest on tak zwyczajny i podobny do tych, które znamy. Towarzyszy mu zawsze anielski przemarsz przez miasteczko oraz przepiękny zwyczaj narodzony właśnie tutaj: „Podaruj bliskiemu Aniołka”. Całemu wydarzeniu towarzyszą liczne inne atrakcje oraz warsztaty artystyczne. Na rynku nie trudno odnaleźć „Galerię Aniołów”, do której sfrunęły aniołki z całej Polski i zagranicy. Można oglądać skrzydlate duszki wykonane przez dzieci jak również przez znanych artystów w różnorakich technikach. W galerii odbyłam bardzo miłą rozmowę z Panią opiekującą się eksponatami, dowiedziałam się nie tylko ciekawych rzeczy o święcie lanckorońskim, ale również miła staruszka nie szczędziła swego czasu na opowiastki o starych czasach w Lanckoronie, jej zabudowie oraz architekturze drewnianej. Tutejszych mieszkańców można uznać za bardzo dobrze wykształconych przewodników, nigdy nie oszczędzają czasu na rozmowy o miasteczku, służą radą i pomocą. Może dlatego właśnie Lanckorona została okrzyknięta mianem „Miasteczka Aniołów”.
Czyste powietrze, unikatowy mikroklimat, a przede wszystkim cisza i spokój są powodem dla mieszczuchów na krótkie wypady za miasto z rodziną. Urok jakże sympatycznej miejscowości otoczonej malowniczymi krajobrazami zachęca nie tylko ludzi znużonych problemami cywilizacji, zgiełku miasta, ale także plejadę polskich gwiazd. Marek Grechuta zaskoczony i zauroczony anielską miejscowością napisał specjalnie dla Lanckorony piosenkę, która zachęciła nie tylko mnie do podróży. Odnajdując piekarnię o której śpiewał artysta byłam wniebowzięta – tak bardzo chciałam skosztować chleba, który zachwalały turystki, lecz mój entuzjazm opadł szybko, kiedy dowiedziałam się, że piekarnia jest nie czynna. Chciałabym jeszcze przypomnieć słowa mieszkanki Lanckorony, które są tak istotne, a ja niestety je ominęłam. Starsza Pani chwaliła się walorami miasteczka i wyjawiła, że Lanckorona ma lepszy mikroklimat niż dobrze znana nam Rabka. Podobno były tutaj prowadzone badania pod tym kątem, szkoda tylko, że miasto nie jest aż tak rozpromowane, lecz z drugiej strony może to i lepiej bo pod natłokiem turystów szybko mogłaby zatracić swe walory oraz jakże ważne „zatrzymanie czasu”.
Miejsce to ukochałam sobie nie tylko ja, ale również szerokie rzesze artystów, którzy odnajdują tu namiastkę natchnienia. Tereny o jakże malowniczych widokach uwidaczniają się w niezliczonych dziełach malarzy i poetów. Jeśli doczekam kolejnej sposobności z radością powrócę do „Miasteczka Aniołów”, lecz tym razem z pewnością na dłużej.
Marek Grechuta, piosenka o Lanckoronie
Widok z balkonu willi w Lanckoronie
to panorama bitwy zwyciężonej
pola przez które nie popędzą konie
póki nie będzie zboże wykoszone
Na pochyłościach rozłożone paski
żółto – zielone wstążki od orderów
których nie noszą – jedyne oklaski
to skrzydła wrony wśród zboża szpalerów
Stół nakryty wyostrza łyżki profil
a cerata pod nią błyszczy się w kratkę
kształty i wzory dla których chlorofil
to jest dzbanek na miętową herbatkę
Widok na stronę dojrzałej przyrody
przesila się w oku w nawałnicę ziół
dmą aromatów przeżroczyste kłęby
rozległa forpoczta wyplecionych buł
Stroma uliczka wiedzie do piekarni
stygnie na półkach zwyciężona gleba
młoda dziewczyna sypie dla ptaszarni
pachnące ziarno w kształcie grudek chleba
Tags: podróżnik