Na przestrzeni wieków w tradycyjnej kulturze ludowej obok wytworów kultury materialnej ukształtował się także bogaty świat istot boskich i demonicznych, które stanowiły podłoże dla rozwoju rozlicznych mitów, legend, podań i opowieści ludowych.
Początkowo wyobrażenia istot demonicznych stanowiły uosobienie tajemniczych zjawisk przyrody, które były niezrozumiałe dla ówczesnego człowieka: piorunów, burz gradowych, wirów powietrznych.
Różnorodne postacie demoniczne występujące w polskiej kulturze ludowej zaliczyć należy do rodziny słowiańskich wyobrażeń demonicznych. Po schrystianizowaniu Polski Kościół zwalczał stare praktyki i wierzenia religijne, jednak przez długi czas w różnych regionach występowało zjawisko „dwuwiary”. Dawne wierzenia oraz związane z nimi praktyki i obrzędy przeniknęły na stałe do lokalnych kultur ludowych przyczyniając się do integracji poszczególnych zbiorowości wiejskich. Wiele pogańskich zwyczajów kultywowanych było jeszcze w wieku XIX, jak choćby obrzęd Dziadów.
Narastające tendencje romantyczne pogłębiały zainteresowania ludoznawcze. Interesowano się także ludowymi wierzeniami. Podejmowano wówczas działania rekonstruowania dawnych wierzeń słowiańskich. Z czasem badając ludowe wierzenia zaczęto dostrzegać tak istotne elementy, jak dynamika rozwoju kultury i nieustannie zachodzące procesy przeobrażeń społeczno-kulturalnych: synkretyzm religijny, asymilacja obcych wątków wierzeniowych, czy przewartościowywanie wierzeń.
Cechy charakterystyczne polskich wierzeń demonicznych:
– nie tworzą one jednolitego systemu wierzeniowego, są swoistym konglomeratem różnorodnych wątków ukształtowanych na poszczególnych etapach rozwoju i przeobrażeń kultury duchowej ludu polskiego.
– wierzenia funkcjonowały w kulturze ludowej jako zmistyfikowane odbicie zjawisk przyrody i społeczno-produkcyjnego stosunku człowieka do tego świata.
Legendy to opowieści osnute na wątkach ludowych i apokryficznych – mieszają się w nich elementy pogańskie z chrześcijańskimi. Większość legend miała charakter etiologiczny, to znaczy wyjaśniający powstanie danej miejscowości, świętego źródła, tradycji. Podania i legendy przepełnione są elementami fantastyki oraz ludowymi wierzeniami, jednak opowiadają o przeszłości historycznej danego regionu, ważnych dla niego wydarzeniach i miejscach.
Wszelkie ludowe opowieści przekazywane były „z ust do ust”. Badacze zainteresowali się tymi treściami w wieku XIX i to zainteresowanie trwa po dzień dzisiejszy. Przykładem mogą być „Legendy łemkowskiego Beskidu” zebrane i opracowane przez Andrzeja Potockiego. Poniżej legenda „O dwóch takich co obeszli śluby”:
Opowiadał mi Władek Kasza, dawny mieszkaniec Polan Surowicznych, że dwóch kumów, sąsiadów przez płot, niejako przymuszonych przez świaszczennika, złożyło śluby, że nie będą już więcej w życiu pić horiłki. Wcześniej, i owszem, przepili trochę grosza i trochę pola, wpędzając swoje rodziny niemal w nędzę. Jako że pop założył Bractwo Trzeźwości, więc co i raz któryś kum przywołany przed ikonostas ślubował na mszał. Rzadko który z własnej woli wstępował do bractwa, najczęściej bywał do tego przymuszany zmową jego ślubnej baby albo nawet i tej cholery świekry ze świaszczennikiem. Być chłopem w takich czasach to lepiej już sobie od razu powróz na kark założyć. No bo niby jaką ma się przyjemność z życia, jak wypić gorzałki nie można, skręta z madziarskim bakonem zapalić i młodej dziewki bodaj pomacać. Po trzeźwemu człek na ogół jest smutny, bo wiele zgryzot go trapi. Kiedy wypije, o zgryzotach zapomina i byle co go raduje.
Po złożeniu ślubów przeżyli owi kumowie jeden dzień na trzeźwo, drugi, trzeci, ale już pod koniec tygodnia nosiło ich jak diabli. W domu z kąta w kąt, we wsi od krańca do krańca. Ze ślubów wycofać się nie szło, bo mszał, na który przysięgali, to rzecz święta i mogło się krzywoprzysięstwo piekłem dla nich skończyć. A kto by dobrowolnie chciał iść do piekła…
Wreszcie jeden z nich wpadł na osobliwy koncept, jak obejść te nieszczęsne śluby, grzechu nie popełniwszy. Poszedł do karczmy do Srula, kupił flaszkę siwuchy, bo to była najtańsza horiłka, nalał jej na talerz, wdrobił weń chleba, wyciągnął łyżkę zza cholewy i… Chyba sam czort musiał mu jednak takie wyjście podpowiedzieć.
No przecież ślubowali, że pić nie będą, to nie piją, tylko jedzą. A o tym nie było mowy, kiedy przysięgali w cerkwi. I tak to przysięga została dotrzymana i chłopi byli kontenci. Jedno pewnie ich babom nijak się nie widziało, że tak łatwo wyłgali się tą maczanką z obietnic danych świaszczennikowi i przy okazji Panu Bogu.
Bibliografia:
Leonard J. Pełka Polska demonologia ludowa, Warszawa 1987.
Andrzej Potocki Legendy łemkowskiego Beskidu, Rzeszów 2007.
Źródło zdjęcia: johnmasters.net
Tags: zagadnienia