Jak pokazują liczne odkrycia archeologiczne, dbanie o utrzymanie czystości ciała i domu było ważne dla naszych przodków. Znajdowano liczne grzebienie, nożyczki, kijanki do prania oraz miotły, odkrywano dawne łaźnie.
W kulturach tradycyjnych woda miała ogromne znaczenie, szczególnie symboliczne i obrzędowe. Symbolizowała życie, oczyszczenie, ale była także groźnym żywiołem. Przede wszystkim była niezbędna w życiu codziennym – pito ją, ale także wykorzystywano do mycia, prania, sprzątania. Najczystszą wodą, była woda bieżąca, „żywa”. Wodę pozyskiwano z rzek, strumieni, jezior i studni.
Na wsi dostęp do bieżącej wody był prostszy niż w mieście. Lokowano wsie w pobliżu naturalnych źródeł wody, kopano gromadzkie studnie. Wodę noszono w drewnianych wiadrach w nosidłach zakładanych na ramionach, z czasem zastąpiły je ocynkowane wiadra produkowane fabrycznie. Na wyposażeniu każdej chałupy były bednarskie naczynia na wodę: cebrzyki, konwie, balie. Do mycia się używano kwasu z kiszonej kapusty (służył do zwalczania wszy), wywaru z ziemniaczanych obierzyn, ługu, piasku lub zioła mydlnicy lekarskiej. Myto się w izbie, gdzie stał stołek z wiadrem na wodę, później blaszaną miednicą. Umycie całego ciała wymagało zadania sobie sporo trudu, toteż czyniono to rzadko. Kąpano się w rzekach, ale kąpiele te miały charakter rytualny. Dzielono mycie na „większe” i „zwykłe”, które polegało na opłukaniu rąk i obmyciu latem nóg. „Większego” mycia dokonywano w okresie świątecznym, ale także przed wyjazdem do miasta lub do doktora. Myto wówczas nogi oraz ciało od pasa w górę. Głowę myto bardzo rzadko z obawy przed chorobą („umył głowę i umarł”). Stąd na wsi panowała istna plaga kołtunów. Ludowe przesądy zabraniały obcinania kołtunów w obawie przed negatywnym wpływem na zdrowie. Kołtun miał chronić przed różnymi chorobami i siłami nieczystymi. Powstaniu kołtuna miało zapobiegać używanie grzebieni.
„Za potrzebą” chodzono za stodołę lub w krzaki. Rolę papieru toaletowego spełniała słoma, siano czy liście. Drewniane wychodki upowszechniły się dopiero z początkiem XX wieku, dzięki staraniom ówczesnego premiera, propagatora higieny Felicjana Sławoja-Składkowskiego. Od jego nazwiska pochodzi nazwa „sławojki”. Wychodki przyjmowały się na wsi z dużym oporem. Pomimo wielu odgórnych zarządzeń i kontroli, wiele wychodków było nieużywanych. Dalej wolano chodzić do obory tłumacząc, że „tam cieplej”.
Odzież prano nad rzeką lub stawem przy użyciu kijanek – drewnianych narzędzi w kształcie łopatki, którymi uderzano o tkaninę usuwając w ten sposób brud. Kilka razy w roku lnianą bieliznę ługowano drzewnym popiołem zalanym wrzątkiem. Pod koniec XIX wieku pojawiły się tary do prania. Wypraną odzież maglowano na drewnianej maglownicy składającej się z pokarbowanej deski i wałka, na koniec prasowano przy użyciu żelazek na węgiel.
Już pod koniec XIX wieku stałym wyposażeniem izby było lustro, zawieszane na ścianie lub stawiane na stole obok pasyjki. W okresie międzywojennym zaczęto używać pudełek na grzebienie oraz wieszaków na ręczniki.
Bibliografia:
Magdalena Siewierska Higiena, Muzeum Wsi Radomskiej, Radom 2007.
Źródło zdjęcia:
www.edutuba.pl
Tags: zwyczaje