Budowa nowego, własnego domu była wyjątkowym wydarzeniem. Aby w przyszłym domu mieszkało się szczęśliwie i aby omijały go wszelkie choroby i nieszczęścia wykonywano szereg praktyk i zabiegów o magicznym charakterze.
Niezwykle ważne było znalezienie odpowiedniego miejsca pod budowę domu. Nie wolno było stawiać nowej chałupy tam, gdzie krzyżowały się spływające z pochyłości wody oraz tam gdzie znajdowały się ścieżki, którymi chodzili ludzie, ponieważ przyszłych mieszkańców domu mogłyby chwycić tak zwane „chody” i wciąż by gdzieś gonili (takich ludzi, których „goniło” w świat nazywano „włókami”). Te same zasady dotyczyły budowania obory czy stajni. Wybudowanie domu w miejscu, gdzie gnieździły się czerwone mrówki lub inne drobne owady mogło grozić chorobą przyszłych gospodarzy. Nowego domu nie wolno było także stawiać na źródle, gdyż biły by w niego pioruny (domu nie powinno się budować także na miejscu, w którym spłonął od pioruna inny dom). Pioruny budziły powszechny lęk. Zapalonego przez piorun domu nie można było gasić – musiał spłonąć doszczętnie.
Z wybranym i ugadanym cieślę przyszły gospodarz udawał się do lasu, aby wybrać drzewo potrzebne do budowy domu. Jeszcze w XIX wieku biedniejsi chłopi budowali domy z okorowanych okrąglaków. Bogatsi drzewo wybrane do budowy domu ciosali siekierami, zaś najbogatsi gładzili toporami. Ważny był wybór drzewa: nie mogło być kręte, nie wolno było użyć wykrotu, czyli powalonego drzewa, ponieważ mogło to zapowiadać nieszczęście.
Za zwózkę z drewna z lasu odpowiadał ojciec przyszłej panny młodej. Odświętnie ubrany udawał się do sąsiadów i krewnych z prośbą o pomoc przy tym zajęciu. Nie wolno było odmówić takiej prośbie, gdyż było by to pogwałceniem starych zwyczajów. Podczas ładowania drzewa na wozy lub sanie również należało przestrzegać pewnych zasad. Po zakończeniu zwózki drzewa gospodarz urządzał gościnę.
Budową domu należało rozpocząć w czasie pełni księżyca, najlepiej w sobotę lub też w środę (są to dni maryjne). Przed położeniem podwalin domu podkładano kamienie lub drewniane kloce. Po położeniu podwalin pod dom następował obrzęd zakładzin. Brali w nim udział majstrowie budujący dom oraz przyszli domownicy i najbliżsi sąsiedzi. Na węgłach, z zachowaniem wielkiej powagi, wycinano siekierą krzyż, następnie umieszczano na nim święcone ziele, sól i chleb poświęcone na świętej Agaty, drobne pieniądze, surowe jajko oraz cztery drukowane Ewangelie (kupowane na odpustach). Następnie kładziono drugie podwaliny. Odbywała się wtedy skromna gościna zwana „zakładanie” lub „przyciesiowe”. Na podwalinach przyszłego domu ustawiano chleb, twaróg oraz niewielką ilość wódki.
Uważano, że belek powałowych, zwanych tragarzami powinno być nie do pary – trzy lub pięć. Na środkowym tragarzu w połowie belki wycinano krzyż, czasem ozdabiano go rozetami oraz umieszczano datę budowy domu.
Ukoronowaniem ciesielskiej roboty było wiechowe, czyli ustawienie pierwszej krokwi. Przystrajano ją tak zwaną wiechą – gałązkami ozdobionymi kolorowymi papierowymi wstążkami. Urządzano wówczas obowiązkową gościnę.
Najważniejszym momentem związanym w budową nowego domu były wprowadziny. Wybierano na ten moment dzień pełni księżyca – aby wszystkiego w domu było pełno. Aby upewnić się, czy pomimo zachowania wszelkich nakazów i zakazów związanych z budową nowego domu, nie zamieszkał w nim jakiś zły duch, na samym początku wpuszczano do niego jakieś zwierzę: czarnego kota, świnię, psa, królika lub koguta. Pierwszy wchodzący człowiek wnosił do domu bochen chleba. Sprowadzano kapelę i zapraszano sąsiadów – tańczono boso na świeżym klepisku, aby je dobrze ubić.
Dom poświęcany był zazwyczaj podczas corocznej kolędy. W celu zapewnienia ochrony dom wypełniano licznymi przedmiotami nacechowanymi sakralnie: świętymi obrazami, koło drzwi wieszano poświęcone wianki, na honorowym miejscu stawiano gromnicę. Na wszelkie możliwe sposoby starano się również zabezpieczyć od pożarów: ułatwiano osiedlanie się bocianów, gołębi i jaskółek – wierzono, że chronią zagrodę od piorunów. Szczęście miały przynieść także zaskrońce zagnieżdżone w obejściu. Od piorunów miały bronić niektóre drzewa i krzewy, na przykład jawory i leszczyny. Wyjątkowo skuteczną obroną od piorunów miało być wiesło, czyli chlebowa łopata.
Bibliografia:
Franciszek Kotula Przeciw urokom, Warszawa 1989.
Źródło zdjęcia:
www.marysia-tylice.mojabudowa.pl
Tags: zwyczaje