Już świętego Jana, ruszajmy do siana!
Sianokosy były jednym z ważniejszych wydarzeń gospodarczych na wsi. Odbywały się zwykle jeszcze przed rozpoczęciem żniw, na przełomie czerwca i lipca. Wiele jednak zależało od pogody – trawa musiała być odpowiednio wysoka, nie mogło padać.
Na całokształt sianokosów składał się proces koszenia i suszenia trawy na siano, którym karmiono bydło i konie w okresie zimowym. Dawniej łąki koszono przy użyciu kosy. Kosiarze ruszali do pracy z samego rana, jak tylko zapiał pierwszy kur, kiedy upał nie dawał się jeszcze we znaki. Po wykonaniu znaku krzyża i uchyleniu kapelusza zabierali się za robotę. Sianokosom towarzyszyły różne lokalne zwyczaje, na przykład na Kaszubach kosiarze „odczarowywali” łąki dzwoniąc kosami. Pracom przy sianie towarzyszył zazwyczaj śpiew.
Koszenie trawy było męskim zajęciem, kobiety grabiły siano i zapewniały posiłki dla kosiarzy. Koszenie było ciężką fizyczną pracą, wymagającą wprawy i zręczności. Kosę należało często ostrzyć (osełką), aby „siec kamieniem, a nie ramieniem”. Po kilku ostrzeniach należało kosę odpowiednio wyklepać przy pomocy tak zwanej babki, czyli małego żelaznego kowadełka.
Skoszoną trawę pozostawiano do obeschnięcia bezpośrednio na ziemi lub na tak zwanych ostrwiach (ostręgach) stosowanych głównie w rejonach górskich. Zbierano najczęściej jeden pokos. Po wysuszeniu siano zwożono drabiniastymi wozami do stodół. Jeśli stodoła była zbyt mała (lub nie było jej w ogóle) siano przechowywano w brogach lub stogach.
Współcześnie koszenie trawy na siano jest w pełni zmechanizowane. Jak wyglądały tradycyjne sianokosy można zobaczyć podczas występów zespołów obrzędowych oraz w skansenach. Niektóre gospodarstwa agroturystyczne mają w swojej ofercie możliwość uczestniczenia w tradycyjnych sianokosach. W Biebrzańskim Parku Narodowym odbywają się Mistrzostwach Europy w Koszeniu Bagiennych Łąk dla Przyrody.